» Horror czyli Kulthulhu » Almanachy » Syndrom niewłaściwego rozpoznania

Syndrom niewłaściwego rozpoznania


wersja do druku
Redakcja: Beata 'teaver' Kwiecińska-Sobek

„Nazywam się Artur. Od 13 lat mieszkam na przedmieściach Las Vegas, mam żonę, dwoje dzieci i psa. Wszystko to zaczęło się pewnej grudniowej nocy trzy lata temu. Miałem wtedy dziwny sen. Jakiś mężczyzna, o niskim monotonnym głosie szeptał mi do ucha dziwne rzeczy. Mówił, że moje oczy mnie mylą, że to co widzę wygląda w rzeczywistości inaczej. Że coś wymyka się mojemu postrzeganiu, że widzę źle. Że...

Sen jak sen, kiedy się z niego obudziłem, szybko zapomniałem o sprawie. Jakiś czas potem, tuż po Nowym Roku, jak co dzień pojechałem odebrać syna ze szkoły. Czekałem w samochodzie, kiedy wsiadł jakiś obcy dzieciak. Właśnie chciałem powiedzieć mu, że pomylił rodzica, kiedy... uświadomiłem sobie, że to był mój syn. Coś było nie tak, ale cóż... pomyślałem, że jestem przepracowany. Wiecie, to wydarzenie zapoczątkowało całą falę następnych, równie dziwnych i równie dla mnie nie zrozumiałych incydentów. Moja żona... kimkolwiek by tak naprawdę nie była, wysłała mnie tutaj. Chce żebym się leczył. Prawdopodobnie ma rację, ale kiedy przypomnę sobie te nieprzespane noce, które spędziłem na przyglądaniu się jej, kiedy spała... Bałem się zasnąć, kiedy na nią patrzyłem... cóż, wyglądała tak jak zwykle, ale ja wiedziałem, po prostu wiedziałem i czułem całym swoim jestestwem, że to nie była ona! Moje dzieci- widywałem je wcześniej codziennie, zdrowy rozsądek podpowiadał mi, że to ze mną jest coś nie tak, ale oni nie byli sobą. Byli... kimś innym. Nie wiem kim, ale nagle cała moja rodzina zaczęła być dla mnie obca. Niby nic się nie zmieniło, ale ja zacząłem odnosić wrażenie, że poruszają się, mówią i pachną inaczej niż wcześniej. Jakby ktoś... podmienił ich umysły. Ciała były te same, ale dusze należały do kogoś innego. Dopiero lekarze tutaj uświadomili mi, że to ja się mylę. Wciąż nie mogę się z nimi widywać, zacinam się, kiedy pytają mnie jak się czuję. Po prostu... nie nawykłem mówić o intymnych rzeczach obcym osobom. Wciąż czuję, że w ich ciele kryje się ktoś obcy...”


Urojenia, to popularny temat dla popkultury. W przeciągu ostatnich kilku lat powstało wiele filmów dotykających subtelnej tematyki chorób psychicznych, z urojeniami na czele. Najczęściej towarzyszą one takim chorobom jak schizofrenia czy psychoza, ale potrafią w niektórych wypadkach występować samodzielnie, niezależnie od innych schorzeń.

Same urojenia definiuje się zwykle jako zespół przekonań będących z założenia fałszywymi, nie poddających się zdroworozsądkowej argumentacji. W skrócie- nawet, jeśli wykażemy nieprawdziwość urojeń chorego, on nadal będzie twierdził, że ma rację. Tutaj warto zaznaczyć: większość ludzi myli urojenia z halucynacjami. Omamy, czyli halucynacje właśnie, to objawy choroby, w których dochodzi do fałszywych doświadczeń zmysłowych. Kiedy ktoś patrzy na swojego wieloletniego partnera i widzi w nim kogoś innego (tzn. partner wygląda inaczej niż według chorego powinien), wtedy mamy do czynienia z halucynacjami. Jeśli jednak partner wygląda dokładnie tak samo, a „inność” jego koncentruje się na poziomie odczuć a nie zmysłów, wtedy objaw taki nazywamy właśnie urojeniem.

Powyższy przykład przedstawia jedno z urojeń, zwane urojeniem (bądź syndromem) Capgrasa. Schorzenie to należy do wąskiej i wyjątkowo rzadkiej grupy urojeń, zwanych syndromami niewłaściwego rozpoznania (w skrócie: DMS – delusional misidentification syndrome). Zacznę jednak od samych urojeń.

Urojenia

Niewiele osób zdaje sobie sprawę, że tak popularne zjawiska jak hipochondria, mania prześladowcza czy chorobliwa zazdrość, klasyfikowane są przez psychiatrów do grupy urojeń. Hipochondryk zwykle twierdzi, że choruje na jedną lub więcej poważną chorobę somatyczną. Schorzenie to ma podłoże nerwicowe i w łagodnym swoim przebiegu nie klasyfikowane jest do grupy urojeń, lecz do nerwic. Jednak w przypadku, gdy pojawia się silna, postępująca i oddziałująca w pełni na życie pacjenta odmiana choroby, traktowana jest wtedy jako urojenie i leczona psychiatrycznie. Podobnie ma się sprawa z manią prześladowczą, czyli przekonaniem o nieustannym zagrożeniu ze strony danej jednostki czy grupy jednostek. Pewną odmianą manii prześladowczej są tzw. urojenia ksobne, kiedy to pacjent uważa, że ludzie dookoła niego (a zdarza się, że nawet prezenter telewizyjny lub spiker radiowy), są nim niezwykle zainteresowani i wciąż czynią aluzje do jego postępowania, wyglądu bądź zachowania. Ciekawym schorzeniem, zwłaszcza z punktu widzenia gier RPG (a w szczególności Kultu), jest urojenie wpływu, w którym chory uważa, że on lub inni ludzie są kontrolowani za pomocą hipnozy czy przekazów podprogowych w mediach. W tym przypadku często zdarza się również, że pacjent uważa iż został opętany, przejęty przez jakąś nieznaną siłę, która kieruje jego postępowaniem.

DMS & syndrom Capgrasa

Syndromy niewłaściwego rozpoznania są tylko jedną z wielu grup urojeń. U ich podstaw leży twierdzenie chorego, że istota danej osoby, przedmiotu bądź miejsca zmienia się, lub jest zastąpiona inną.

Przytoczony na początku artykułu przykład prezentuje jedno ze schorzeń należących do tej grupy. Nosi on nazwę syndromu Capgrasa i w skrócie polega na tym, że chory uważa, iż osoba mu bliska, zwykle członek rodziny, została zastąpiona kimś innym, wyglądającym tak samo. Wygląd „podmienionego” jest przez mózg chorego rozpoznawany prawidłowo, „podmieniony” ma takie same rysy twarzy, ton głosu, sylwetkę, ale zgodnie z odczuciami chorego jest on kimś zupełnie obcym. W skrajnych przypadkach zaburzenia, pacjent może twierdzić, że i on sam został zastąpiony przez identycznego sobowtóra. Syndrom Capgrasa może również dotyczyć zwierząt i przedmiotów. Pacjent chory na to urojenie zwykle zdaje sobie sprawę z absurdalności swoich odczuć, mimo to, te wciąż powtarzają się.

Joseph Capgras (1873 – 1950) opisał to schorzenie już w 1923 roku, zajmując się pewną Francuzką, która twierdziła, że jej przyjaciele zostali zastąpieni przez sobowtórów. Z 1991 roku pochodzi przypadek innej kobiety, która trafiła do szpitala po tym, jak zaczęła uważać, że jej mąż został zastąpiony przez obcego jej człowieka. Kobieta nie chciała spać z nim w jednym łóżku, zamykała nocą swoją sypialnię na klucz a nawet prosiła swego syna, aby kupił jej broń, gdyż obawiała się, że „obcy” będzie chciał zrobić jej krzywdę. W końcu trafiła do szpitala, po tym, jak zgłosiła „podmianę” na policji. Przez krótki czas kobieta uważała nawet, że jej mąż jest tak naprawdę jej dawno zmarłym ojcem.

Uniwersum Kultu zakłada, że niewiele rzeczy, które widzimy, postrzegamy poprawnie. Świat rzeczywisty - przedmioty, miejsca, ludzie, których postrzegamy - to tylko ułamek prawdy o prawdziwym świecie. Pośród nas żyją istoty dziwne i niewyobrażalne, ale dla naszego zdrowia psychicznego i dla utrzymania pułapki, w której nas zamknięto, podszywają się one pod żywych ludzi, chociaż w rzeczywistości wyglądają, zachowują się i porozumiewają zupełnie inaczej niż człowiek. Być może biedny Artur faktycznie choruje na syndrom Capgrasa. Aktualnie znajduje się w jednej z klinik psychiatrycznych, a lekarze za pomocą metod farmaceutycznych i psychoterapii próbują przywrócić go do zdrowia. Być może jednak Artur jest jednym z niewielu tych, którzy, wprawdzie w dziwny i trudny do zdefiniowania sposób, ale jednak dostrzegli ułamek prawdy o świecie, w którym żyją?

Leopoldo Fregoli i jego sto twarzy

„Doktorze Courbon, proszę mnie dobrze zrozumieć, ja nie jestem szalona! Przecież doktor wie, ja nigdy na nic nie chorowałam, ja wiem, że oni mnie prześladują...
Znów mam mówić wszystko od początku?! Ileż można. No dobrze. To się zaczęło wtedy, kiedy poszłam na tę sztukę do teatru... zaraz, to było dawno, nie pamiętam tytułu. Grało w niej tych dwóch aktorów, pan wie których, ja już mówiłam. Jeden wysoki, przystojny nawet, drugi ciemnowłosy o takim dzikim wzroku. Grali świetnie, jeszcze wiele razy wychodziłam do teatru, aby ich obejrzeć. Niedługo potem byłam na przyjęciu u przyjaciela. Wtedy się pojawili. Oni byli przebrani! Wcale nie wyglądali tak jak oni, ale ja i tak wiedziałam, że przyszli tam żeby mnie nękać. Pojawiali się jeszcze wiele razy, czasem bałam się wychodzić z domu! Raz w przebraniu hydraulika, raz kierowcy taksówki. Nękali mnie, łazili za mną krok w krok, cały czas przebierając się w inne stroje, malowali sobie twarze, doklejali brodę i wąsy, zmieniali ubrania, ale nie dałam się nabrać, wiedziałam, że to oni.. Wie pan, panie doktorze, to aktorzy, oni umieją takie rzeczy. Proszę coś zrobić żeby przestali mnie nachodzić, błagam. Nie jestem szalona!”


Leopoldo Fregoli (1867 – 1936) był słynnym włoskim aktorem znanym z tego, że potrafił szybko i sprawnie zmieniać swój wygląd nawet kilkakrotnie podczas jednej sztuki. W 1927 roku dwóch lekarzy – doktor Courbon i doktor Fail, nazwali jego nazwiskiem pewno niezmiernie rzadkie schorzenie, na które cierpiała pewna 27 – letnia kobieta. Uważała ona, że jest prześladowana przez dwóch aktorów, których czasami widywała w teatrze. Według niej aktorzy Ci wciąż zmieniali wygląd, czasami wcielając się nawet w bliskich przyjaciół i rodzinę chorej. U niej, podobnie jak u innych pacjentów cierpiących na syndrom Fregoli, objawom towarzyszyło urojenie prześladowcze, zwane potocznie manią prześladowczą. Kobieta uważała, że aktorzy śledzą ją przez cały czas, nachodzą ją w domu, wypytują o nią przyjaciół i że chcą finalnie zrobić jej krzywdę. Choroba ta jest prawdopodobnie związana z zaburzonym procesem postrzegania twarzy.

Gdyby ktoś zdolny był do zmiany swojej powierzchowności w krótkim czasie, mógłby wcielać się w dowolną rolę i udawać kogo tylko chciał, czy ufalibyśmy mu? Czy wypatrywalibyśmy jego cech charakterystycznych w każdej mijanej nas obcej osobie? Czy gdybyśmy co chwilę je dostrzegali, czulibyśmy się śledzeni, prześladowani, nękani? Wyobraźmy sobie, że charakteryzatorskie zdolności niektórych ludzi, przypisywane im przez cierpiących na syndrom Fregoli, są prawdziwe. Jak łatwo byłoby popaść w paranoję spotykając na swojej drodze takiego człowieka? Oczywiście nikt by nam nie wierzył, rodzina wysłałaby nas do psychiatry a ten prawdopodobnie postawiłby nam diagnozę. A co by było, gdyby w szpitalu podczas naszego leczenia znów pojawił się ON, przebrany za sanitariusza, lekarza czy stróża nocnego? A co by było, gdyby ten człowiek wcale nie musiał się „przebierać”, żeby zmienić swój wygląd? Gdyby mógł go dowolnie kształtować, gdyby jego ciało zmieniało się podług jego woli? Ale na szczęście to tylko takie nasze niezdrowe fantazje... Przecież każdy z nas wie co widzi...
Prawda?

Przecież ja nie żyję!

„SESJA NAGRANIOWA NR 6.
DR: James, dlaczego uważasz, że jesteś martwy?
JAMES: Dwa lata temu zginąłem w wypadku samochodowym. Na mnie i na moją siostrę najechała ciężarówka, ona też nie żyje.
DR: Tak, to prawda, Twoja siostra zginęła w tym wypadku. Ale Ty ciągle tu jesteś i rozmawiasz ze mną. Jaka jest między wami różnica?
JAMES: Żyłem z żoną w separacji, Bóg mnie ukarał.
DR: W jaki sposób Cię ukarał, James?
JAMES: Jestem przeklęty, umarłem, ale nie mogę odejść.
DR: James, zrobiliśmy Ci wszystkie badania i z naszego punktu widzenia Ty wciąż żyjesz. Twoje serce i mózg pracują prawidłowo. Co o tym myślisz?
JAMES: One też w końcu umrą, ciało umiera stopniowo. Moje nogi i ręce już nie żyją. Widzisz? Są półprzezroczyste. Serce i mózg też wkrótce umrze.
DR: Co się wtedy stanie?
JAMES: Wtedy zostanę duchem. Jestem wiecznie potępiony, nie mogę umrzeć po raz drugi...”


Kiedy w okolicach 1880 roku do dr Julesa Cotarda (1840 – 1889) trafiła pacjentka, która twierdziła, że nie żyje, lekarz zaczął wnikliwe badania nad dziwnym schorzeniem nazywanym od tej pory od jego własnego nazwiska. Wspomniana kobieta utrzymywała, że ponieważ już jest martwa, została przeklęta i nie może umrzeć naturalną śmiercią. Zaprzeczała również istnieniu niektórych części swojego ciała, podobnie jak wielu innych pacjentów z syndromem Cotarda. Poczucie niematerialności ciała, brakujących organów czy rozkładających się tkanek to częste objawy tej rzadkiej choroby. Zaburzenie towarzyszy bardzo silnej depresji i często współwystępuje z innymi gatunkami urojeń.

Ciekawym przypadkiem wystąpienia syndromu Cotarda jest opowieść lekarza, który w 1990 roku miał styczność z pewnym Szkotem. Mężczyzna ten uległ wypadkowi motocyklowemu i tuż po zakończeniu rekonwalescencji udał się z matką na wycieczkę do południowej Afryki. Tam Szkot ów zaczął uważać, że jest martwy i teraz znajduje się w piekle. Twierdził, że zmarł na AIDS lub na żółtaczkę. Mało tego, twierdził on także, że jego ciało w dalszym ciągu spoczywa w kostnicy w Edynburgu, natomiast duch matki zabrał jego duszę na wędrówkę po piekle. Brzmi zabawnie?

A co byśmy czuli, gdybyśmy pewnego poranka obudzili się ze świadomością, że nasz serce przestaje bić? Prawdopodobnie leżelibyśmy wiele czasu, coraz bardziej popadając w absurdalną panikę, w świadomość, że umieramy. Być może po tym czasie wstalibyśmy w końcu z łóżka, czując, że staliśmy się półmaterialni. Być może balibyśmy się wtedy wyjść na ulicę, gdyż podejrzewalibyśmy, że nikt nie będzie nas widzieć, że jesteśmy duchami. A może być jeszcze gorzej. Co byśmy zrobili, gdybyśmy budząc się rano poczuli smród rozkładającego się ciała? Co byśmy czuli i myśleli, gdybyśmy zorientowali się, że smród ów dochodzi z naszych własnych gnijących wnętrzności?

Doppelgänger i inne ciekawe zjawiska

„On... gdzieś tam jest. Tak! Tak! Wygląda tak samo jak ja, widziałeś go?! Nie... Jak go zobaczysz, zabij go. On się pode mnie podszywa. Jest identyczny, ale nie wewnątrz. W gruncie rzeczy jest zupełnie inny niż ja, jest... zły. To złodziej. Złodziej! Ukradł mi kawałek mnie! Uważaj, jest przebiegły, podejdzie Cię w najmniej oczekiwanym momencie i... Tobie też coś ukradnie, jeśli go nie powstrzymasz. Ubranie? Nie, inaczej się ubiera, oczywiście. Widziałem go dwa razy... nie, chyba jednak raz. Na ulicy, szedł naprzeciwko, ale... nie pamiętam gdzie to było. Rozumiesz? Jest identyczny! Musiał mi to zabrać jak spałem, nie wiem kiedy, ale czuję to już kilka tygodni. Co zabrać? No jak to co, kawałek duszy. Żyje sobie gdzieś tam, podszywa się, wybiera z banku pieniądze na moje nazwisko, może nawet śpi z moją żoną kiedy mnie nie ma! Myślę, że będzie chciał mnie zabić. Przejmie wtedy moje życie, bo on nie ma nic. Dopiero jak ukradnie mi wszystko będzie kimś. Na razie jest mną. Przynajmniej stara się, bo tak naprawdę jest całkiem inny. Jest oszustem, złodziejem. Skąd wiem? Czuję to...”

Uszkodzenie prawego płata czołowego, wirusowe zapalenie mózgu czy opon mózgowych, udary, powodują często wielkie zmiany w psychice każdego człowieka. Czasami zdarza się, że rekonwalescent zaczyna uważać, że ma sobowtóra, który wygląda dokładnie tak jak on sam, ale działa niezależnie, ma własne życie i jest całkowitym mentalnym przeciwieństwem chorego. Schorzenie to nazywamy urojeniem sobowtóra i może dotyczyć nie tylko samego chorego, ale też miejsc, w których przebywa (np. pacjent znajduje się w szpitalu, ale uważa, że jest to jego dom i zastanawia się nad tym skąd w nim tyle sal, korytarzy i obcych ludzi), innych osób czy części ciała. Naukowcy twierdzą, że bardzo podobne mechanizmy zachodzą w sytuacji, w której chory twierdzi, że lalki czy inne zabawki to istoty żywe.
Często w tym przypadku zdarza się, iż chory uważa, że sobowtór zabrał mu część jego własnej duszy bądź osobowość. Czasem sobowtórów jest, według cierpiącego na schorzenie, więcej niż jeden.

Urojenie to zauważono już dość dawno, ale mimo to od kilkunastu lat pojawiła się ciekawa wariacja. Współcześni chorzy na urojenie sobowtóra często utrzymują, że kiedy się rodzili nieuczciwy lekarz pobrali materiał genetyczny z ich ciał i teraz na świecie żyją wyprodukowane laboratoryjnie klony ich samych.

Na zakończenie wspomnieć chciałam jeszcze o jednym ciekawym urojeniu niewłaściwego rozpoznania, często towarzyszącym chorobie Alzheimera. Urojenie intermetamorfozy, gdyż taką nosi nazwę, objawia się tym, że chory twierdzi, iż ludzie zamieniają się swoimi osobowościami, jednocześnie zachowując wygląd. Jednym z ciekawszych opisanych przypadków tego rodzaju jest urojenie pewnego starszego mężczyzny, który w pewnym momencie swojego życia zaczął twierdzić, że jego żona jest w rzeczywistości jego matką i że nigdy nie był żonaty (potem zmienił nieco zdanie i uważał, że żona od niego odeszła). Dwójka dzieci chorego z kolei, została przemianowana na jego brata i siostrę, a urojenie sięgało tak daleko, że idąc do kościoła notorycznie trafiał do szpitala, twierdząc, że jest w domu modlitw. Schorzenie zostało opisane w 1932 roku przez znanego nam już dr Courbona i dr Tusquesa.

Epilog

Na temat schorzeń typu DMS, w porównaniu z innymi chorobami psychicznymi, jest wciąż zbyt mało opracowań i często są one ze sobą (nawet przez lekarzy psychiatrów) mylone. Ja natomiast napisałam ten artykuł, gdyż zdaje się on być doskonałą pożywką dla Kult RPG. Jawią mi się one jako doskonałe, acz nietypowe (ileż razy można używać na sesjach schizofreników i paranoików? ;)) sposoby na zobrazowanie graczom pękającej powoli iluzji. Każde z wymienionych urojeń może mieć przecież drugie, mroczne i niezwykłe dno...
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Komentarze


Garnek
    Niesamowite
Ocena:
0
Bardzo dobra robota. Jeden z najbardziej inspirujacych artukułów jakie ostatnio czytałem.

Poproszę więcej :)
16-05-2007 20:53
teaver
    :)
Ocena:
0
A nie mówiłam? :D Ja też poproszę więcej takich tekstów. Tak jeden na tydzień dałoby radę? :P
16-05-2007 21:45
~Armiel

Użytkownik niezarejestrowany
    WOW
Ocena:
0
Szacunek dla autorki. Niesamowita robota. Trzyma poziom jak mało który artykuł. Inspiruje i daje do myślenia.
Powiem po prostu: dziękuję za włożoną pracę.
16-05-2007 22:35
Szczur
    Wow
Ocena:
0
Doskonały tekst, poważny, solidnie opracowany temat i niesamowicie inspirujący.
Z niecierpliwością czekam na kolejne aktualizacje działu kultu :)
17-05-2007 11:10
Gerard Heime
   
Ocena:
0
Bardzo fajny tekst :)
Przypomina prelekcje Marcina Przybyłka o mózgu (gdzie wspominał m.in. o syndromie Capgrasa), co samo w sobie jest jak dla mnie sporym komplementem :) Może jego prelekcje były bardziej szczegółowe i naukowe, ale zaprezentowany poziom dokładności odpowiada erpegowym zastosowaniom :)
18-05-2007 01:35
Zsu-Et-Am
   
Ocena:
0
Świetny tekst. Szczególnie duże wrażenie robi zestawienie odtworzonych relacji "rzeczywistych" z opisem schorzenia i inspiracjami, propozycjami wykorzystania w grze. W połączeniu z solidnym opracowaniem wzbudza prawdziwy zachwyt. Więcej takich artykułów!
20-05-2007 03:38
Aiwass
    Brawo
Ocena:
0
Artykuł jest świetny, czytałem go z przyjemnością. Co ważniejsze - jest bardzo inspirujący. Niemal każde zdanie może być inspiracją na ciekawy motyw do wykorzystania podczas gry. Perełka.
25-05-2007 13:40
Excray
    Zelig
Ocena:
0
"Zelig" Woody Allen. Pasuje mi tu :)
BTW> Świetny artykuł. Rewelacyjnie się czyta. Wskoczyłem na chwilkę i nie mogłem oderwać wzroku do samego końca :)
29-05-2007 20:02
~bogna

Użytkownik niezarejestrowany
    ja tez
Ocena:
0
Ja tez nie moglam sie oderwac.
Mam prosbe-prosze o kontakt osoby ktore tak jak ja maja cos w rodzaju manii przesladowczej-myslac wciaz o tych samych slowach...i nie mogac pozbyc sie tego z glowy....
12-03-2008 10:41
~nea

Użytkownik niezarejestrowany
    potwory i spółka
Ocena:
0
niezwykle interesująca praca!!! mam nadzieje, że na egzaminie z farmakologii trafię na neuroleptyki i wtedy błysnę przed panią prof.
01-07-2009 18:53
~monagreta

Użytkownik niezarejestrowany
    Temat rzeka
Ocena:
0
Po prostu super! Gratuluję stylu i wysiłku!
czekam na kolejne prace!
11-01-2010 23:25
~pedros

Użytkownik niezarejestrowany
    Takie rzeczy są możliwe
Ocena:
0
Aby to stwierdzić wystarczy zapoznać się z twórczością pana Jana Pająka :
http://www.totalizm.org/changeling s_pl.htm
http://www.totalizm.org/bandits_pl .htm
pozdro
27-02-2011 11:43

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.